Seminarium „Wochenende in deutscher Filmwelt” - PUCK, 21-23.11.2014

2014-11-21

"Smoki, Marlene i Til"

Relacja ze zlotu MAJN-itów w dniach 21-23.XI.2014 r.

Rzecz owa działa się w Państwie Puckim, gdzie dziwy nad dziwami każdego dnia się działy, zaś każda noc do innych niepodobna była. Szalony taniec jesiennego wiatru rozpoczyna historię nikomu jeszcze nie opowiedzianą. Zatoka Pucka spowiła się płaszczem ciemności.

Zaiste, zbliżał się dawno zapowiadany weekend zlotu MAJN-itów, ludzi niepokornych, nieodgadnionych, mających kontakty z przeszłością i przyszłością, a także stworzeniami z innych bajek, aniżeli ta, którą czytacie... MAJN-ici, czyli Miłośnicy Atrakcyjnego Języka Niemieckiego wraz ze swym Guru Sylwiją (zbyt tajemniczą kobietą, byście poznali jej nazwisko), przybyli.

Okazało się, że nie byli pierwsi. Przed nimi przybyły krajowe smoki, wzbudzając popłoch i drażniąc drogówkę zbyt dużą prędkością lotów. Drachele, mając na koncie 5 mandatów i 3 upomnienia, rozgościły się w pokojach odpoczywając po trudach podróży. Wawel na trzy dni pozostał bez smoków, za to z problemem wciąż malejącej liczby dziewic. Nie martwiło to jedynie smoczycę Anię, która w menu najchętniej widziałaby niemłodych, pachnących siarką, zakochanych w niej młodzieńców. Lecz odpoczynek miss Dracheli zmącili MAJN-ici urządzając wieczorową porą naukowe pląsy ku czci Atrakcyjnego Języka Niemieckiego. Rozbudzona Ania, plując siarką, udała się do sali konferencyjnej, gdzie spodziewała się zastać obrzędujących MAJN-itów. Niestety, dostępu do celebrujących bronił wielki i odważny Smok Świąteczny, zbyt nieśmiały jednak, by odmówić Ani swych wdzięków, więc obudził się rano jako ojciec smoczątka. Los Świątecznego był już przesądzony! Nie doczekał niedzielnego świtu, stając się obfitym sobotnim obiadem wybranki swego serca. Przeto dzieci nie dostaną prezentów świątecznych, gdyż pożarty smok zastępował w tym roku chorujące na dolegliwości żołądkowo-jelitowe mikołajowe renifery. Ale Ania nie zaprzątała sobie tym głowy. Zabrała swoje smoczątko i udała się do domu na Wawel.



a a


a a


a a
Ale MAJN-ici nie zostali sami. O ich zlocie plotkowano już wcześniej w wytwórni Babelsberg. Słuchy doszły do uszu menedżera Marlene Dietrich. Zasięgnął języka, gdzie znajduje się Państwo Puck i Marlenka, otrzepawszy się z kurzu zapomnienia, pojawiła się sobotniej nocy na pokazie filmowym, wzbudzając zachwyty. Zaśpiewała szlagiery, pykając papierośnicę i wypijając zapasy calvados, pozwoliła sfotografować się wraz ze swoim poczwórnym alter ego, które zabiera ze sobą jako zmienników do picia i śpiewania.


a    a


a    a


Ani Fala1 niemieckiej nowomłodzieży , ani romantyczna Marta2 nie wywarły na uczestnikach zlotu tak wielkiego wrażenia, jak Marlena. Opuściła ona spotkanie, ale zapach calvados, tytoniu i francuskich perfum długo jeszcze przypominał o jej wizycie.

Ale Kochani, nie była to jedyna wizyta znakomitości. O randze MAJN-itów niech świadczy fakt, że na ich spotkanie wkręcił się nawet Til Schweiger. Skorzystał z zamieszkania w USA i dotarł do podsłuchów FBI, CIA i FDA, dzięki czemu dowiedział się o zlocie w Pucku wcześniej niż sami organizatorzy. Mógł się zatem do niego przygotować najlepiej jak umiał. Wziął ze sobą swój szelmowski uśmiech i kompilację najlepszych filmowych gagów uwiecznionych w bezkresnej sieci Internetu youtube.


a    a


Żeńska część zlotowiczów od razu zaproponowała, by zatrzymać Tila na stałe jako maskotkę. Zdanie Tila, oczywiście, nie miało najmniejszego znaczenia, w razie odmowy użyto by innych argumentów, szczególnie że niektórzy MAJN-ici byli z mafii. Pomysł jednakże upadł po przypomnieniu grupie, że wszyscy bili brawo Marcie, gdy zabijała swojego włoskiego męża, a następnie bawili się na jej drugim weselu.


a   a


a   a

Wypuściwszy szczęśliwego Tila MAJN-ici uznali, że weekendowy Eksperyment3 dobiegł końca. Opuścili Państwo Puckie w poczuciu dobrze spełnionej misji i z obietnicą, że za rok pojawią się w kolejnym państwie przynosząc ze sobą nieokiełznane emocje.

Puck na nowo pokrył się płaszczem ciemności i ciszą zapomnienia. A o wydarzeniach owych mogliśmy Wam opowiedzieć, gdyż sami tam byliśmy i trunki bezalkoholowe popijaliśmy... Przeto opowieść owa najprawdziwsza w świecie! Ku potomności kreślimy owe słowa, by ród MAJN-itów nie zaginął i następców swych pociągnął w meandry wiecznie Atrakcyjnego Języka Niemieckiego.

1 Die Welle - dramat z 2008r., w reżyserii Dennisa Gansela
2 Bella Martha - film komediowy z 2001 r., w reżyserii Sandry Nettelbeck
Das Experiment- thriller psychologiczny z 2001 r., w reżyserii Olivera Hirschbiege

Magda D., Agnieszka, Beata, Bogusia P., Dżeneta, Ewa, Iwona, Mariusz

a   a

Powstaliśmy w pewien piątkowy, listopadowy wieczór z .... niczego. To nie dzieci nas stworzyły, ale uczestnicy seminarium szkoleniowo-integracyjnego „Wochenende in deutscher Filmwelt”.
Od początku w dobry nastrój wprowadziła nas Rodzina Meyer, Mayer, Maier, Mayr, a może Mair.... ganz egal, a potem rozpoczęła się dłuuuuga noc, podczas której kontrolę przejęła nad nami .... MAFIA!
Po krótkim nocnym odpoczynku odwiedziliśmy studio filmowe Babelsberg pod Berlinem, a tuż potem porwała nas „Fala”. Na kolację zaprosiła nas „Bella Martha”, żebyśmy następnie mogli się spotkać z Marleną Dietrich. To spotkanie zresztą wszyscy przeżywają do dzisiaj, nucąc pod nosem „Lili Marleen”.
Dzień zakończyły kalambury, choć niektórzy spędzali czas w podgrupach.
Kolejnego dnia rano obudził nas magazyn kryminalny – Poszukiwany Til Schweiger. Udało się – znaleźliśmy go, a jego urokowi poddała się cała żeńska część widowni.
Ciąg dalszy historii wszystkie trzy grupy pokazały podczas zabawy w Kamishibai – wszystkie dzieła wtedy powstałe do dzisiaj można oglądać w gdyńskiej siedzibie TPN-u.
„Das Experiment” wzbudził wiele kontrowersji i co poniektórzy dalszą część filmu oglądnęli już w domu. My też tam lecimy! Pozdrawiamy, drei Drachen!

Agnieszka, Bogusia, Czesław Grażyna, Hania, Mira


a    a

a   a

 

Na fali TPN…..

 

a


Już od wielu lat mam okazję uczestniczyć w wyjazdach integracyjnych organizowanych przez TPN, kolejny raz także przypadła mi rola kierownika grupy. Tym razem znalazło się w niej 4 „stałych bywalców” tego typu imprez i jeden „rodzynek” - nowicjusz. Nie był to jednak problem – w doborowym towarzystwie każda nowa osoba szybko się aklimatyzuje, w czym pomagają interesujące i prześmieszne zabawy integracyjne, co roku nowe i bardziej kreatywne. Każdy z nas był zachwycony tym wyjazdem i każdy znalazł w nim coś, co dla niego było wyjątkowo ciekawe – poniżej nasze osobiste relacje:

Wyjazd integracyjny do Pucka udał się - zresztą jak zawsze. Musieliśmy przygotować różne, ciekawe tematy związane z niemieckim filmem, a przy okazji wiele się nowego dowiedzieliśmy. Czas pobytu był ściśle zorganizowany, a więc: obejrzeliśmy 3 filmy po niemiecku, które później omawialiśmy i następnie bazując na nich, tworzyliśmy własne krótkie , historyjki. Oprócz mówienia po niemiecku, mieliśmy możliwość wykazać się zdolnościami artystycznymi np.: w rysowaniu i robieniu smoków z gazet i ulotek. Okazało się , że kilka talentów mamy. A wieczorami odbywały się zabawy integracyjne i humor nas nie opuszczał, co oznacza tylko, że towarzystwo było wspaniałe.

Gosia

a    a

a    a



W zimny, ponury, ale jeszcze jesienny weekend nasza grupa entuzjastów języka niemieckiego spotkała się Pucku w pensjonacie “Delfin”. To spotkanie, seminarium było poświęcone tematyce związanej z filmem niemieckim. Wyjazd został zorganizowany przez Towarzystwo Polsko–Niemieckie z Gdyni w osobie Pani Sylwii, naszej ulubionej nauczycielki języka niemieckiego.

W piątek wszyscy uczestnicy zostali rozlokowani w swoich pokojach i spotkali się na kolacji integracyjnej. Wcześniej podzielono nas na 4 grupy, po 5 osób w każdej. Po kolacji rozpoczęły się zajęcia i prezentacja pierwszej grupy, która miała za zadanie jeszcze bardziej zintegrować uczestników poprzez wesołe zadania i ćwiczenia, ale w duchu nauki języka niemieckiego ;). Także jeszcze tego wieczoru każda z grup miała za zadanie wykonać smoka z papieru i ułożyć o nim historię w formie zgrabnego opowiadania po niemiecku. Smoki wyszły bardzo ładnie i są teraz ozdobą naszej sali lekcyjnej. Po zakończeniu zajęć merytorycznych grupa dalej prywatnie jeszcze długo ze sobą przebywała rozmawiając i bawiąc się.

W sobotę odbyły się 2 prezentacje kolejnych grup o tematyce: Wytwórnia filmowa Babelsberg oraz Życie i twórczość Marleny Dietrich. Jedna z uczestniczek grupy trzeciej tak dobrze przebrała się za swoją bohaterkę, że mieliśmy wrażenie jakby odwiedziła nas sama wielka Marlena. Oprócz tego wyświetlono uczestnikom dwa arcyciekawe niemieckie filmy: “Die Welle” i “Bella Martha”. Po każdej projekcji odbywała się dyskusja i wykonywane były zadania związane z tematyką tych filmów. W sobotni wieczór uczestnicy też długo nie kładli się spać z powodów towarzyskich.

W niedzielę odbyła się ostatnia prezentacja grupy czwartej, zabawa w teatrzyk Kamishibai oraz projekcja ostatniego filmu. Film “Das Experiment” wszyscy oglądali z wypiekami na twarzy. Po zakończeniu seansu wszyscy w znakomitych humorach pożegnali się i odjechali do swoich domów.

Już czekamy z niecierpliwością na kolejne wspólne wyjazdy!

Piotr M.

a   a


a   a

Można śmiało powiedzieć, że po tym weekendzie wszyscy zostaliśmy ekspertami w dwóch dziedzinach, tytułowej, czyli „in deutscher Filmwelt” oraz dosyć niespodziewanie (przynajmniej dla niektórych) nalewkowej. Dzięki Iwonie i Mariuszowi poznaliśmy drobiazgowo proces produkcji i recepturę najlepszych na świecie nalewek niemal ze wszystkiego co rośnie, w dodatku nalewek o wyjątkowych właściwościach „kalamburogennych” – podobno po przyjęciu odpowiedniej dawki nalewki, nie ma tytułu filmowego, którego nie dałoby się przedstawić w kalamburach. Z oczywistych względów, mieliśmy bezwzględny zakaz robienia notatek. Słuchaliśmy w skupieniu, ślinka ciekła, lecz niestety, wykład teoretyczny nie był połączony z degustacją, gdyż zapasy nalewki zostały wyczerpane już poprzedniego wieczora. Wiadomo, taki towar rozchodzi się w mgnieniu oka, zapisy są na kilka lat wprzód, więc tym razem większość z nas musiała obejść się smakiem i jedynie wyobraźnia kubków smakowych pracowała pełną parą.

Piotr B.


a   a


W dniach 21-23 listopada 2014 TPN zorganizował kolejny wyjazd szkoleniowo-integracyjny, którego tematem przewodnim był film niemiecki. Tym razem w ilości 4 załóg pożeglowaliśmy do Pucka pod dowództwem naszej admiralicji, tj. Sylwii.

Już w piątek zapoznaliśmy się z prezentacją pierwszej załogi, która postawiła przed nami mnóstwo wesołych zadań i gier. Było zabawnie, ale nie zawsze łatwo. Wieczorem rozgorzała bitwa mafijna w której mafia nie pozostawiła wątpliwości kto tu rządzi…

W kolejnych 2 dniach obejrzeliśmy 3 filmy i snuliśmy opowieści na temat ich zawartości.

Kolejne załogi stawiały coraz wyżej poprzeczkę, nie tylko prezentując ciekawe informacje, ale również prezentując przebrania z epoki, których nie powstydziłby się niejeden plan filmowy. Wśród wieczornych gier nie zabrakło filmowych kalamburów, które obfitowały w tytuły filmowe, pozwalające odświeżyć znajomość zarówno polskiej, jak i światowej kinematografii. Przy tym wszystkim na sali pojawiły się również smoki, których pochodzenie nie wiązało się w tym wypadku z morzem, a raczej aktywnością manualną uczestników wyjazdu. Dodać też należy, że codziennie w mesie pojawiały się smaczne i urozmaicone posiłki. Mieliśmy więc również siłę, aby regenerować szare komórki podczas spacerów na molo i wybrzeżu, smaganym zimnymi wiatrami.

Wyjazd umożliwił nam rozwijanie kreatywnego myślenia, pozwolił nam się lepiej poznać i zintegrować, a nawet wypocząć poprzez oderwanie od codziennych obowiązków. A przy tym wszystkim nasze umysły skrapiał systematycznie delikatny deszczyk niemieckich słówek, wspomaganych przez wiatr, który przynosił coraz to nowe informacje o niemieckimkinie.Wracamy wiec zupełnie mokrzy i uzbrojeni w masę ciekawych informacji.

Arek

a   a


a   a


Jak powyższe relacje pokazują, fala TPN nas porwała i nie puszcza. Może to będzie zachęta dla innych, ale też ostrzegamy…

Die TPN Welle…..

sie wird dich mitreiβen…

sie wird dich berauschen…

sie wird dich verändern!

Magda


a   a


a   a


 

Siedzę tu sobie od dawna i z utęsknieniem wyglądam pewnej wesołej i szalonej grupy, która całym sercem oddaje się każdej powierzonej sprawie, której członkowie niezależnie od wieku - jak przedszkolaki ściskając w rękach kredki mocno zaciskają wargi, malują, wycinają i sklejają… Osobliwy widok, naprawdę…

Gołym okiem nikogo z nich niestety nie widzę, ale gdy użyję mojej lornetki, dostrzegam ich w Gdyni…

Wróćcie tutaj prędko! Czekam na Was! Z Wami w Pucku jest weselej!

Mariusz Zaruski


a