Spektakl pt. „Burmistrz"

2017-11-04

Wspólne wyjście na spektakl pt. „Burmistrz" - 4.11.2017, Teatr Gdynia Główna

"Burmistrz" to opowieść o szarym polskim miasteczku, w którym – pod ojcowską władzą tytułowego Burmistrza – żyją szarzy mieszkańcy. Wszyscy z nich to lokalni patrioci. Kochają ojczyznę, postawili pomnik wyłożony szlachetnymi kamieniami i mają swojego Niemca pokutnika, na którym mszczą się za krzywdy ojców. Któregoś dnia na miasteczko spada nagle wywiedziona z przeszłości Prawda. Społeczność, która dawno odwróciła się od „tamtych czasów”, nie jest gotowa na weryfikację trudnej przeszłości. Za wszelką cenę chcą uciec przed bolesną Prawdą.

                                                                                                 burmistrz3

Burmistrz

W Teatrze Gdynia Główna obejrzeliśmy spektakl "Burmistrz" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Ewy Ignaczak nawiązujący do nagłośnienia zbrodni w Jedwabnem. Mieszkańcy Miasta w którym rozgrywa się akcja dramatu wiodą spokojne i ustabilizowane życie do czasu przybycia Prawdy. Prawdy o masowej zbrodni dokonanej przez Polaków na Żydach mieszkających w tym Mieście. Mieszkańcy nie mają zamiaru przyjąć do wiadomości, że ich przodkowie mieli na rękach krew sąsiadów i chcą uciec przed tą Prawdą. Polacy, a tym bardziej ich właśnie krewni mogli być tylko ofiarami, a o obecności Żydów w ich Mieście nie chcą pamiętać. Inny stosunek do zbrodni ma Burmistrz. Spodziewa się, że historii Miasta nie da się ukryć i reaguje strachem na doniesienia medialne. Mówi o grzechach przodków. Uważa, że dzieci nie mogą odpowiadać za grzechy krewnych, ale ważne jest, by społeczność pamiętała o własnej przeszłości, nawet wtedy, gdy jest ona haniebna. Uznaje duchy pomordowanych za równoprawnych mieszkańców Miasta i apeluje do obywateli: "Posłuchajcie mnie mieszkańcy mojego miasta. Prawda jest ciężka do udźwignięcia. Pamięć jest ciężka, wymaga dźwigania. Potrzebny jest czas, dajcie sobie czas".
Burmistrz jest postacią złożoną. Udaje brata łatę, aby zachować stanowisko. Nie zawsze może wytrwać w roli przyjaciela wszystkich mieszkańców i przestaje być uprzejmy. Zna dobrze swoich wyborców, jako że ma jednak kręgosłup moralny próbuje przekonać mieszkańców do przyjęcia Prawdy i porzucenia przekonania o niewinności przodków. Rozumie, że nie jest łatwo powiedzieć sobie - mój ojciec był mordercą. Jest to tym trudniejsze, że mieszkańcy mają już potomka mordercy, Niemca, który odbywa w miasteczku swoja pokutę. Mieszkańcy zwracają się przeciw burmistrzowi. Spektakl kończy się słowami: „Idźcie do domu Widzowie i nie oglądajcie się za siebie. Już nie ma nic. Nie ma cmentarza, nie ma Burmistrza. Jest Pomnik."
W tytułową rolę Burmistrza wcielił się Błażej Tachasiuk. Jego kreacja nie podobała mi się. Najwyraźniej nie był on w stanie udźwignąć tej ciekawej roli i pokazać złożoność granej przez siebie postaci. "Burmistrz" to spektakl trudny w odbiorze, poruszający niezwykle aktualny temat rozliczeń z przeszłością.
Grażyna, Mira

 

Niemiec

4 listopada wybrałam się z TPN Gdynia na spektakl grany w Teatrze Gdynia Główna pt. "Burmistrz". Przedstawiał on epizod wyjęty z życia polskiej prowincji, skupiając się przy tym na sposobie sprawowania funkcji przez tytułowego burmistrza. Sztuka w sposób metaforyczno – symboliczny ukazywała sposób myślenia współczesnych Polaków o niegdyś popełnionych na dziś polskich terenach zbrodniach, ich pogląd na władzę oraz na swoistą relację wiążącą oba poruszane zagadnienia.
Jedną z najbardziej wyróżniających się spośród wąskiej obsady postaci był syn Niemca-mordercy, grany przez Marka Sadowskiego. Przebywał on w miasteczku w ramach pokuty za grzechy swojego ojca, będąc wyobcowanym wśród wspólnoty mieszkańców. Na scenę wszedł on spośród publiczności, co mogło symbolizować jego wmieszanie się w społeczność, lecz osobliwy ubiór oraz akcent ostatecznie zdradzały jego obce pochodzenie. Był on niedorozwinięty emocjonalnie, co mogła spowodować patologiczna relacja z ojcem degeneratem. Próbował on w jakikolwiek sposób nawiązać więź z rodzicem, mając przy tym świadomość jej ewentualnego wynaturzenia, na co wskazuje np wyznanie, iż lubi się on onanizować do jego zdjęcia. Nie wynika to jednak z wewnętrznej potrzeby, lecz z tego, iż syn wyczytał kiedyś, że tak reagują dzieci na rodzicielskie odrzucenie. Miłość ostatecznie odnajduje on w ramionach Matki Boskiej, jednocześnie nie potrafiąc zrozumieć bezwarunkowości i nierozerwalności jej uczucia. Odczuwany wcześniej ból znika jakby za dotknięciem uzdrawiającej, Boskiej nomen omen, dłoni.
Marek Sadowski poradził sobie w powierzonej roli niezwykle sprawnie, jego występ był poruszający, sposób w jaki ożywił ekscentryczną postać był nadzwyczajny. Połączył on swój własny charakterystyczny wygląd z pokładami niezaprzeczalnego talentu i sprawił, że na twarzach widzów pojawiał się zarówno uzasadniony śmiech, jak i bolesne współczucie.
Syn Niemca-mordercy to na pewno postać, która uświetniła już stojący na wysokim poziomie spektakl, a Marek Sadowski zdawał się wręcz stworzony dla de facto niezwykle wymagającej roli.
Julia

 

Nie będę ukrywać, że przed wyjściem do Teatru Gdynia Główna zapoznałam się z tematyką sztuki Burmistrz, więc mniej więcej miałam w głowie wyobrażenie tego co mnie czeka… ale nie spodziewałam się aż tak dużego zaskoczenia co do formy i co do treści.
Tematyka nierozliczonej przeszłości - wojennych zbrodni i kwestii żydowskiej w szczególności nam Polakom jest bardzo dobrze znana, budzi ona zawsze bardzo dużo sprzecznych emocji, czasami nawet agresję. Ciężko się nam przyznać do prawdy, łatwiej znaleźć kozła ofiarnego, w tym przypadku sztuki „Burmistrz” był to Niemiec na Pokucie - syn Niemca Mordercy, który wziął na swoje barki wszystkie winy przeszłości i pokutował za zbrodnie już nie żyjących mieszkańców miasteczka. Ale co zrobić gdy po świecie zaczyna hulać prawda i coraz szybciej zbliża się do miasteczka, wymuszając na jego mieszkańcach coraz częstsze dyskusje o tym co się w nim wydarzało. Prawda, która rozdrapuje stare rany i odkrywa dawno zapomniany cmentarz. Jedynie tytułowy Burmistrz ma w sobie na tyle siły, by z nią nie walczyć, by się jej poddać, pogodzić i zrozumieć… by na samym końcu w finale Niemiec na Pokucie mógł zaśpiewać o zbrodni mieszkańców na żydowskich sąsiadach i odzyskać swoje życie, stać się wolnym człowiekiem.
Naprawdę ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, co o tym spektaklu mogę sądzić. Na pewno nie jest to lekka rozrywka, tematyka ciężka, a nieco chaotyczne wątki potrafią nieźle zamieszać. Do samego końca za bardzo nie wiadomo, czego się spodziewać. Cóż, najlepiej ocenić samemu...
Kamila

burmistrza burmistrz1

Narratorka

Sztuka „Burmistrz” Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, przedstawiona w teatrze Gdynia Główna porusza bardzo trudny temat. Jest nim historyczny problem dotyczący masowego morderstwa Żydów popełnionego przez Polaków w 1941 roku w Jedwabnem, jest tu także współczesny wątek Krzysztofa Godlewskiego, walczącego z antysemityzmem byłego burmistrza miasteczka. Reakcją obywateli cichego spokojnego miasteczka od momentu ujawnienia zbrodni, to emocje wyrażane w histerycznym wrzasku bądź zamykanie się w uporczywym milczeniu, a burmistrz dążący do prawdy został zmuszony odejść ze stanowiska. Już ustawienie widowni i usytuowanie aktorskiego zespołu przekonują, że najważniejszym bohaterem tego spektaklu jest zbiorowość, społeczność połączona więzami wspólnej sprawy. Na ciasnej widowni, która szczelnie okala niewielki obszar sceny wyczuć można smutną, ponurą atmosferę przyszłych zdarzeń.
Postać Narratorki jest wprowadzona w akcję i obecna w "opowieści" od początku do końca. Jest ona jakby kilkoma postaciami i spełnia rolę raz obojętnej, raz zaangażowanej w sprawę . To osoba dobrze poinformowana zna mieszkańców, oraz całą ich historię. Zna nie tylko przeszłość, ale także ich przyszłość. Ona nadaje ton wszystkiemu co się dzieje na scenie. Z początku wydaje się być zdystansowana i obojętna. Rządzi twardą ręką na scenie jednak w trakcie przedstawienia zmienia się. Ona ukazuje cały mechanizm wypierania prawdy, trudności w mówieniu i godzeniu się z niewygodnymi faktami z przeszłości i agresji, którą wywołuje próba ich odkrycia. Zadaje pytanie o prawdę i pamięć lub zapomnienie, o ich lokalizację w przestrzeni obłudnego patriotyzmu, o przetwarzające je mechanizmy notorycznego rozgrzeszania i kompulsywnego pragnienia niewinności. Próbuje zmierzyć się z tematem tabu jakże współczesnym w dzisiejszym świecie, kwestiami wstydliwymi, pomijanymi w codziennej konwersacji, które niczym niezabliźnione rany, potrafią dać o sobie znać w najmniej spodziewanej chwili.
Pani Ida Bocian w swojej roli stanowi jasny akcent ciemnej i ponurej atmosfery spektaklu. Prezentuje się wyjątkowo dobrze zaskakując intrygująco śpiewanymi piosenkami. Wspaniałe warunki wokalne pani Idy pozwalają jej śpiewnym głosem narzucać rytm wydarzeń. Na początku sposób poruszania się i wygląd przypominał mi sceny z dawnych filmów z legendą polskiej sceny Hanką Ordonówną. Etola z futra i sposób poruszania są odzwierciedleniem przedwojennego szyku i elegancji.
W stylu wodzireja pani Ida wywołuje pozostałych bohaterów, którzy, zajmują miejsca na widowni. Rekonstruuje wydarzenia i odpowiednio uzupełniając spektakl komentarzami, przyciąga i odpycha widza jednocześnie. W trakcie wydarzeń zmienia się jej wygląd ale i zachowanie. Aktorka w pełni oddaje atmosferę i konflikt otoczenia, a w trakcie spektaklu z osoby postronnej staje się skuloną postacią - zbiorowym lękiem i obawą. Pani Ida w tym spektaklu potrafiła przekonać widzów, że czas nic nie zmienił, niczego nie poukłada, niczego nie nauczy.
„Idźcie do domu, Widzowie, i nie oglądajcie się za siebie. Już nic nie ma”. Smutny koniec spektaklu i historii o cichym spokojnym miasteczku.
Wanda

 

W sobotę 4 listopada 2017 roku TPN miało możliwość zobaczyć spektakl pod tytułem „Burmistrz” w Teatrze Gdynia Główna zlokalizowanym w podziemiach Gdyńskiego dworca PKP. Wszyscy aktorzy grali bardzo dobrze i warci są recenzji, ja jednak chciałabym się skupić na postaci narratora, a właściwie narratorki – Idy Bocian. Elegancka postać, która pewnym krokiem wchodzi na scenę zaczyna śpiewać i zaprasza widownię na „wieczór poetycki” to właśnie narratorka. Tym zaskakującym wstępem rozwesela widownię, a jednocześnie wprowadza w lekkie zmieszanie. Narratorka po kolei wywołuje kolejne postaci, które wyłaniają się z widowni. Pozwala im przedstawić się, a później rzuca wyzwania, co umożliwia odtworzyć historię miasteczka. Podczas spektaklu narratorka jest cały czas obecna - bywa obserwatorem, mieszkańcami miasta lub chórem. Jest przez to bardzo wyraźna i ciekawi widza do samego końca sztuki. Narratorkę wspaniale opisuje Łukasz Rudziński w recenzji znalezionej na stronie internetowej trójmiasto.pl: Mistrzem Ceremonii jest tu Narratorka, Ida Bocian, z jednej strony tajemnicza diva, z drugiej osoba przez cały czas obecna przy bohaterach, m.in. przy tytułowym Burmistrzu (Błażej Tachasiuk).
Bogusia P.

 

Die Leute der kleinen Stadt führen ein Leben ohne Sorgen. Der Bürgermeister und Stadteinwohner mögen sich. In der Stadt herrscht Frieden. Alles ist vorhersehbar und wenn ein Problem erscheint, wird es nach erhaltenen Anweisungen erledigt. Plötzlich wird das ruhige Leben der Stadt unterbrochen. Es ist eine Wahrheit von der Stadtvergangenheit aufgetaucht.
Diese Geschichte über die Stadt berichtet uns die Erzählerin. Sie führt die Handlung des Stücks. Sie fängt die Vorstellung an und beendet sie. Sie gibt Kommentare zu den Verhältnissen in der Stadt ab. Sie spielt eine sehr wichtige Rolle in dem Stuck. Dank ihrer Beteiligung ist die Handlung kompletter und klarer für Zuschauer. Sie zeigt uns auch die Ansichten des Autors.
Ich bin davon überzeugt, dass die Schauspielerin ihre Rolle gut verkörpert. Sie zeigt uns ihre ausgezeichnete schauspielerische Kunst als Erzählerin. Sie sorgt dafür, dass die Geschichte sehr interessant ist. Sie singt sehr gut. Ihre Bewegung ist auch gut. Meiner Meinung nach ist sie am besten in der Vorstellung.
Czesiek

 

Mieszkaniec Miasta

Jeśli ktoś z nas planował "rozerwać" się w sobotni wieczór, to spektakl Burmistrz nie był trafnym wyborem.
Na początku w ogóle nie wiedziałam, do czego zmierza akcja przedstawienia. Niektóre sceny - co najmniej dziwne. Gdy już zrozumiałam odwołanie do wydarzeń w Jedwabnem, wszystko (prawie) nabrało sensu, ale nie mogę powiedzieć, żebym poczuła się z tym lepiej. Sztuka jest trudna i przejmująca, nie pozostawia widza obojętnym. Dużym atutem inscenizacji jest gra aktorska. Ciekawe kreacje uwiarygodniają przedstawienie. Jednym z bohaterów jest mieszkaniec miasteczka, "kibol", typowy zaściankowy Polak, pragnący zamieść zbrodnie ojców pod przysłowiowy dywan. Chce gloryfikować swoich przodków kosztem kozła ofiarnego w postaci Niemca.
Myślę jednak, że wypieranie wstydliwych zdarzeń jest typowe nie tylko dla Polaków. Nikt nie lubi, gdy wytyka się mu lub jego bliskim błędy a tym bardziej czyny haniebne. W niektóre rzeczy trudno jest uwierzyć i się z nimi pogodzić. Najłatwiej oceniać innych.
Krysia

 

Tym razem mam ocenić grę mieszkańca. I właściwie nie wiem, co mam napisać. Zbiorowy rachunek sumienia? Jeśli to było zamiarem sztuki, no to się udało. Dla mnie mieszkaniec w tej sztuce to symbol miasta, przedstawiciel społeczności, którą łączy wspólna tajemnica - cmentarza. Kocha swoje miasteczko, jest lokalnymi patriotą. Podkreśla obecność pomnika, pięknego pomnika. Przesadnie dba o niego, śpiewa na jego cześć. Chodzi do kościoła, podkreśla, że jest dumnym Polakiem. Duma, duma, narodowa duma! Wszystkie niepowołane osoby krążące po naszych ulicach wzywa się do opuszczenia miasta, nie ma tu dla was miejsca. Strach przed obcymi? Boi się niewygodnej prawdy, żyje w zakłamaniu. Jest zbyt dumny, aby wziąć na siebie odpowiedzialność za zbrodnię. Swoja grą mieszkaniec miasteczka świetnie oddaje atmosferę panującą wśród całej społeczności. Oni próbują żyć normalnie, przecież nic się nie stało. Precz wszystkim, którzy próbują ten pozorny spokój zaburzyć… Przecież nic nie było, nic się nie wydarzyło.
Bogusia K.

 

Po przedstawieniu pt. „Burmistrz” wychodzi się w lekkim szoku. Takie indywidualne trzęsienie ziemi. Postawa " Mieszkańca" tak bliska każdemu widzowi. W końcu to i my widzowie gramy rolę Mieszkańca. Czasem śmiejąc się głośno lub kręcąc głową, że przecież to nie ja.
Hania

burmistrz2 burmistrz4

Miss Piękności

W sobotę 4 listopada 2017 roku miałyśmy okazję obejrzeć spektakl pt. „ Burmistrz”.  Gra każdego z  występujących na scenie aktorów była niezwykle przejmująca,  jednakże naszym szczególnym zadaniem była obserwacja jednej postaci – Matki Boskiej, która następnie przeistoczyła się w … Miss Piękności.  Miss Piękności przybyła do miasteczka wprost z Nowego Jorku w bardzo nietypowy sposób, mianowicie wyszła z tajemniczego tunelu.  Następnie tytułowy Burmistrz oprowadził ją po cmentarzu na którym leżały  szczątki pomordowanych Żydów. Pozostali mieszkańcy miasteczka zapomnieli już, albo nie chcą pamiętać o zbrodni dokonanej w ich mieście. Miss Piękności zakochuje się w jednym z mieszkańców. Na swojego wybranka  wybrała  Niemca – pokutnika. Jego pokutą jest pamięć o zbrodniach swojego ojca  a symbolem pokuty sznur lampek zawieszony na szyi. Miss szybko zakochuje się w Niemcu, jednak ten nie potrafi odwzajemnić jej miłości, gdyż odczuwa jedynie wstyd za to, czego dopuścili się jego przodkowie.
Postać Miss Piękności stale zaznacza swoją obecność na scenie.  „Błyszczy” wśród innych postaci - dosłownie jak i w przenośni.  Jest żywiołowa i  energiczna, a nadto nie boi się poruszać trudnych tematów. Skrupulatnie dąży do odkrycia prawdy na temat tego co wydarzyło się w miasteczku i kto jest za to odpowiedzialny. Postać Miss przykuwała uwagę również sposobem wymowy, bardzo charakterystycznym i pełnym ekspresji. Jej pojawianie się na scenie dodawało ożywienia oraz niekiedy powodowało uśmiech - specyficzny "taniec" rozbawił niejedną osobę na sali.
Przedstawienie, będące połączeniem historii powodującej refleksję oraz humorystycznej opowieści było warte obejrzenia, Miss Piękności była wisienką na torcie tego bardzo dobrego spektaklu.
Jystyna S., Magdalena Z.

 

Scenografia i kostiumy

Am Samstag waren wir im Theater und haben die Vorstellung "Der Bürgermeister" gesehen. Bei diesem Kammerspiel gab es eine kleine Bühne ohne Vorhang. Das Bühnenbild kostete nicht viel Arbeit. Es gab nur einen Tisch und einen Stuhl auf der Bühne. Es gab schwarzen Hintergrund und nur Licht und Schatten. Es gab auch nicht viele Requsiten: Zeitung und Regenschirme... Die Zuschauer mussten ihre Einbildungskraft nutzen und Schauspieler mussten gut gewesen sein.
Ewa, Agata