Seminarium "Erinnerungskulturen - Stutthof" - KĄTY RYBACKIE, 10-12.05.2013

2013-05-12

a

 

“Abenteuer am Wochenende. Erinnerungskulturen - Stutthof" – taka była tematyka naszego tegorocznego weekendowego wyjazdu szkoleniowo-integracyjnego. Przygoda i obóz zagłady – czy to można połączyć...?

 

STUTTHOF…

O Stutthofie wiedzieliśmy już dużo, zanim udaliśmy się na zwiedzanie. Muzeum obejmuje teren tak zwanego starego obozu. Zwiedzanie zaczęliśmy od kantyny, gdzie więźniowie mogli zaopatrzyć się w żywność, papierosy, środki czystości itp. Mogli kupować za bony, które otrzymywali za wydajną pracę albo za pieniądze otrzymywane od rodzin, a które po niekorzystnym kursie wymieniane były na bony. Następnie przeszliśmy do baraku dla nowo przybyłych gdzie przez dwa do czterech tygodni więźniowie przyuczani byli do obozowych rygorów. Musieli się nauczyć niemieckich komend i swojego numeru obozowego po niemiecku, gdyż używanie imion było surowo zabronione. Weszliśmy do baraku mieszkalnego, gdzie ludzie byli niesamowicie stłoczeni, do łaźni, która była jednocześnie miejscem mordowania niezdolnych do pracy. Następnie obejrzeliśmy komorę gazową i weszliśmy do krematorium. Zwiedzanie zakończyliśmy przy pomniku ofiar, zaprojektowanym przez więźnia innego obozu koncentracyjnego.

Najbardziej zdumiała mnie informacja, że wydawanie głodowych racji żywnościowych było spowodowane nie brakiem żywności, ale metodą uśmiercania ludzi przez ich wyeksploatowanie niedożywieniem i ciężką pracą . Himmler szacował, że przeżywalność w obozach koncentracyjnych powinna wynosić 3 miesiące. Zdumiało mnie też, iż więźniowie byli okradani nie tylko z tego, co przywieźli ze sobą, ale także z pieniędzy i paczek, które dostawali z domu. Od lat jestem osobiście przekonana, że oprócz planu Marshalla szybkie wyjście Niemiec z powojennej biedy było możliwe dzięki masowemu okradaniu przez Niemców ludności połowy Europy w czasie 2 wojny światowej. Komendant Stutthofu chciał wywieźć zgromadzony majątek, ale przez przypadek nie udało mu się to. Przewodnik, chcąc nam przybliżyć realia obozowe, czytał wspomnienia ocalałych więźniów.

Zakończyć chcę mottem z Nałkowskiej - "ludzie ludziom zgotowali ten los"…
Mira

a  a


a  a


ABENTEUER…

W wolnych chwilach integrowaliśmy się na łonie natury; a to w ośrodku na trawniku, a to w pobliskim lesie. Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy, aby między sobą rywalizować. I rywalizacja była. Pilnowaliśmy się, aby nie oszukiwać - a można było. Konkurencje były różne: łatwiejsze i trudniejsze. Wszyscy bardzo się starali, choć czasami strach w oczach zagościł. Ale nikt nie zrezygnował z wykonywania zadań, aby nie zawieść grupy. W niektórych dyscyplinach ujawniły się nawet talenty. Na koniec braliśmy udział w podchodach, szukając w lesie różnych znaczków. Nawet nikt się nie zgubił. Wszyscy dotarli na czas. Po podsumowaniu punktów, grupa wygrana została nagrodzona oklaskami, a przegrana - otrzymała butelkę szampana, którą podzieliła się z resztą w następnym dniu.

Małgosia

a  a

 

a  a

 

a a

 

ABENTEUER + STUTTHOF…

Wyjazd do Kąt Rybackich i Sztutowa obfitował w dużą ilość gier integracyjnych. Byliśmy podzieleni na dwie drużyny i rywalizowaliśmy w wielu konkurencjach wymagających od nas współpracy, zgrania, adekwatnego do możliwości podziału zadań w grupie, dobrej komunikacji, organizacji działań. Konkurowaliśmy w różnych dziedzinach: szybkościowych, sprawnościowych, wymagających celności, opanowania, dokładności. Okazywało się, że sytuacje specyficzne a w pewnym sensie ekstremalne wyzwalały w nas siłę, o której istnienie z pewnością niektórzy z nas się nie podejrzewali. Okazywało się jak ważna w pewnych sytuacjach kryzysowych jest solidarność z grupą, walka do końca, nawet gdy po kilku porażkach wydawało się, że na sukces już nie ma szans. Gry były konkurencjami właściwie czysto fizycznymi, a wyzwoliły z nas wiele pozytywnych cech charakteru: siłę woli, solidarność z grupą, współpracę i pomoc słabszym, wolę walki i zwycięstwa.

Jednocześnie w trakcie dnia prezentowaliśmy przygotowane przez nas informacje na temat obozu koncentracyjnego. Na ostatni dzień zaplanowane było zwiedzanie obozu. Podczas naszych prezentacji prześcigaliśmy się wręcz w ilości danych i informacji o tym co się działo i kiedy. Jak zmieniała się z czasem powierzchnia obozu, ilości baraków, więźniów… ofiar. Warunki życia w obozie. Losy powojenne tak katów jak i ofiar. Podsumowania. Wnioski. Na koniec nastąpiła wizyta w obozie i konfrontacja zebranej wiedzy z informacjami przewodnika. Okazało się, że przygotowaliśmy się dobrze i wiedzieliśmy dużo. Jednak okazało się, że liczby ofiar, obozowe cyfry zamieniły się w sylwetki konkretnych osób. W cierpienia jednostek, a nie liczby w statystykach. Zobaczyliśmy zdjęcia osób, miejsca w których cierpieli, w których prowadzone było ludobójstwo, w których ludzie pomagali sobie lub walczyli o przetrwanie. Cyfry zmieniły się w osoby, a dane o warunkach życia w odczucia osób uwięzionych. Wystarczyło przeczytać choćby jeden list wysłany przez więźnia obozu, aby poczuć fizycznie ogrom uczuć i emocji.

I tak jak w przypadku gier zespołowych pokazało się tu drugie dno. Okazało się, że nie można patrzeć na obóz przez pryzmat danych i statystyk. Mówiąc o liczbach wielu ofiar zatraca się spojrzenie na cierpienie jednostki, a o tym trzeba pamiętać. A przy tym wszystkim widzieliśmy jak ważne w życiu człowieka są cechy, które ujawniają się w sytuacjach krytycznych, a przynajmniej w sytuacjach tak małej i niewielkiej próby charakteru jak gra integracyjna. Bo gdy przychodzi czas poważnej próby jak życie w obozie, dopiero wtedy okazuje się ile mamy cech pozwalających nam przeżyć lub umrzeć z godnością należną człowiekowi.

Obyśmy w życiu nie musieli doświadczać takich prób. Dlatego pamiętajmy o tym co było, aby coś takiego nigdy się nie powtórzyło.

Arek

 

a a

 

a a

a a

 

ABENTEUER + STUTTHOF = … ÜBERLEBEN

Przygodowe zadania w terenie, poznawanie historii obozu w Stutthofie, zabawy integracyjne pozwalające nam się lepiej poznać, rozmowy do nocy przy ognisku, kiełbaskach, winie i piwie… i między tym wszystkim kontrowersyjny „performance” byłego więźnia KL Auschwitz – opublikowany na portalu youtube film, na którym Adolek Kohn tańczy wraz ze swoją rodziną w miejscach zagłady, do muzyki przeboju „I will survive”. Dyskutowaliśmy, czy takie potraktowanie tematu nie jest pewnego rodzaju nadużyciem, profanacją. Większość z nas zgadzała się jednak z opinią jednego z recenzentów:

„Nie możemy zastygnąć w smutku. Żydzi i inne narodowości muszą pokazać, że radość życia przetrwała. Jest to zwycięstwo życia nad mordercami”.

Tam, na Mierzei Wiślanej, uświadomiliśmy sobie, jak wielkie szczęście mamy żyjąc w obecnych czasach – mogąc wygodnie i godnie egzystować, z poszanowaniem naszych ludzkich praw, żyć pełnią życia, bawić się, cieszyć miłym towarzystwem, a nie musieć walczyć o to, aby w ogóle przeżyć… czy na pewno to doceniamy…?

Magda

a a

a a

a a

 

 

 

Wybraliśmy się silną grupą dobrych znajomych zwaną ostatnio Towarzystwem Wzajemnej Adoracji (TWA) na Mierzeję Wiślaną. Naszym celem jak zawsze była zabawa i poszerzanie horyzontów nie tylko językowych - "Abenteuer am Wochenende". Tym razem jednak mieliśmy dodatkowe zadanie - gruntownie przygotowani zwiedzić obóz koncentracyjny Stutthof - "Erinnerungskultur - Stutthof". Niektórzy z nas mieli początkowo obawy, czy to może się udać i czy wypada wymieniać te dwie sprawy na jednym wydechu... Przeczytajcie, jak udało się nam podczas tego wyjazdu połączyć zgłębianie tematu poważnego i trudnego z beztroską zabawą i śmiechem.

a  a


a  a

Czekały na nas trzy kolejne dni, a czy każdy warty zapamiętania? Przygotowana przez nas historia obozu, przytoczone relacje ludzi, którzy przeżyli ten obóz, zwiedzenie Muzeum, obejrzenie filmu „Fałszerze” pokazały, że warto było. Pewnie nieustannie będą budzić się w nas nowe refleksje, nowe pytania, czekające na swoje odpowiedzi… Nasz wyjazd nie ograniczał się tylko do prezentacji obozowych faktów. Nie brakowało nam siły i ambicji, aby sprawdzić również naszą kondycję fizyczną. Przy licznych zabawach sprawnościowych, pod okiem ….

Przesympatyczne dziewczyny z BLACK WOLF’u zapewniły nam wiele emocji. Bieg w nartach, tratwa i wyścig skrzynek wymagały od nas współdziałania, natomiast budowa mostu linowego, przeprawa linowa – sprytu, zręczności i umiejętności pokonywania własnych słabości. Były to zajęcia ekscytujące i na długo zapiszą się w naszej pamięci.

a  a

 

a  a

Ten wyjazd można również rozpatrywać pod względem kontrastów. My mieliśmy jedzenia w bród, natomiast dla więźniów kromka chleba była szczytem marzeń. Liczne zadania sprawnościowe stanowiły dla nas atrakcję. Praca fizyczna ponad siły przyczyniła się do zagłady wielu ludzi z obozu Stutthof. Jednak nawet w tym miejscu można znaleźć takie osoby jak Esther Lurie, której obraz pt. "Dziewczynka z żółtą gwiazdą" ma w sobie ponadczasowe piękno.

Chcielibyśmy, aby w podsumowaniu naszego wyjazdu pomógł nam oglądany i omawiany przez nas krótki film australijskiej artystki. Film przedstawia jej ocalałego z holokaustu ojca, który w miejscach pamięci radośnie tańczy wraz ze swymi wnukami do muzyki z przeboju "I will survive". Nagranie budzi sprzeczne reakcje widzów. Większość z nas dojrzała w nim jednak budujące przesłanie o zwycięstwie życia nad śmiercią i dobra nad złem.

Wróciliśmy do domów może trochę mądrzejsi... Właściwa perspektywa pozwoliła nam jeszcze bardziej docenić wartość naszych szaleństw w gronie TWA.

Bogusia, Grażyna, Hania, Krysia

 

a  a

a  a